Autor: Stephen King
Tytuł: Cujo
Tytuł oryginału: Cujo
Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2008
Tłumaczenie: Jacek Manicki
ISBN: 978-83-7469-665-4
Stron: 416
Tytułowy Cujo to potężny 200-funtowy bernardyn... Bardzo łagodny Bernardyn... Przypomina mi Beethovena z filmów o innym psie tej rasy, śliniącym się, wielkim i niszczącym wszystko na swej drodze... Cujo poza tym ostatnim był niemalże taki sam... Jednakże do czasu...
Jego ulubiona zabawa (pogoń za królikiem) kończy się dlań tragicznie... Zostaje zarażony wścieklizną... Co gorsze nikt tego nie zauważa i pies popada w coraz większe otępienie a w jego potężnym ciele rozwija się choroba... Pies zachowuje się inaczej jak zwykle, lecz nikt nie stara się zauważyć, aż do czasu gdy już jest za późno...
Oprócz psa mamy szereg innych postaci... Joe, Charity i Brett Camber (właściciele potężnego psa), Vic, Donna i Tadder Trenton (szczęśliwe małżeństwo, które trafia do Camberów w celu naprawy samochodu Vica)... Jest także Gary Pervier (weteran drugiej wojny światowej) a także inni mieszkańcy małego i cichego Castle Rock...
Mimo, że historia jest o psie, to ludzie zajmują największą jej część... A dokładniej ich zachowania, które niejednokrotnie są o wiele gorsze niż zachowanie wściekłego psa...
Stephen King po raz kolejny po mistrzowsku buduję fabułę w taki sposób, że napięcie cały czas rośnie... Jednakże po pewnym czasie można popaść w irytację z powodu zbyt wielu pechowym zbiegów okoliczności (przecież każdy ma jakiś limit pecha)...
Mimo wszystko pozycja jest niezła... Nie jest to topowa powieść Kinga, ale o wiele lepsza od chociażby Łowcy snów... Oczywiście nie mógłbym nie polecić swojego ulubionego pisarza... A więc polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą zobaczyć prawdziwy strach, a także do czego jest zdolny (bądź niezdolny) w jego obliczu...
Ocena: 7/10
Zapraszam także na:
Moja opinia na LC...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz